Kota na urlopie dopadła zaraza zwana potocznie jelitówką. Dzień po pierwszym ataku Kot jednak zaryzykowała wypełzniecie z nory. Jednak w czasie przejazdu (właściwie postoju w korku) przez Zakopane w kocim brzuchu rozpoczęła się ponownie walka postu z karnawałem...
Kot(ostrzegawczo): Maleństwo... ja to chyba muszę iść...
Maleństwo: Nie mogę się zatrzymać, nie mam jak.
Kot: Ale ja MUSZĘ!
Maleństwo: Przesadzasz - o zobacz, tu są jakieś krzaki, (tu Maleństwo szlachetnym gestem wskazał trzy gałęzie na krzyż, rosnące tuż przy krawężniku) możesz lecieć.
Kot: No teraz mi zadałeś. W życiu bym się nie poszła w te krzaki! Miałabym dylemat: całej by mnie nie zasłoniły i nie wiem co bym wolała tam schować - zad, czy twarz!
4 komentarze:
:) No wreszcie, już nie mogłam doczekać się powrotu Kota i Maleństwa:)))
:) To znowu my :)
Ehhh to Zakopane :) właśnie wróciliśmy i podobne przeżycia mieliśmy z Córcią :)
Ja co roku z taką zarazą się zmagam
Prześlij komentarz