czwartek, marca 27

Terminologia

Kot: Maleństwo, czy ja jestem Kot?

Maleństwo: Tak.

Kot: A po ślubie, to ja też będę Kot?

Maleństwo przytakuje.

Kot: O! To świetnie. W takim razie Ty będziesz moim MIAUżonkiem!

Maleństwo: A Ty MIAUżonką.

I wszystko jasne. :)

Fotograficzne łowy kazimierskie

Zanim Maleństwo dopadł wirus górnych dróg oddechowych, zdążył zrobić w Kazimierzu kilka zdjęć :)


Na pierwszym z nich drewniany dom na Małym Rynku. Wygląda tak samo jak przed wiekami a dziś można tam kupić pyszny miód pitny ;)))



Tu urzekła mnie niecodzienna perspektywa - Kazimierz jest pełen dolin i pagórków, przez co zdarza się, że idąc ulicą mijamy tylko dachy domów które, mimo że są bardzo blisko chodnika, stoją kilka metrów niżej!




Tuż przy kościele św. Anny od wieków stał skromny domek, w którym jeszcze kilkadziesiąt lat temu mieszkał wikary opiekujący się kościołem i położonym obok szpitalem. Cztery lata temu Wikarówkę niemal doszczętnie strawił pożar. Zostały zabite dechami ruiny, które być może szpecą ten skrawek miasta, ale stanowią całkiem niezłe wyzwanie dla fotografa-amatora ;)

Zdjęcie poniżej wyraźnie ukazuje wpływy prozy Stephena Kinga ;)


Przechadzając się wzdłuż Synagogi Maleństwo wypatrzył... zegar słoneczny! Jest w dość specyficznym miejscu. A z resztą, co będę opowiadał, wystarczy spojrzeć! Na dodatek dobrze pokazuje czas!

środa, marca 26

Tęskniliście? Bo my tak!!!

Dwa tygodnie przerwy - tak długie lenistwo blogowe jeszcze nas nie dosięgło! Choć trudno to nazwać lenistwem ogólnym, bo spowodowane było zarobieniem okrutnym (laboratum saevum czy coś w tym stylu).
Po okresie pracoholizmu nastał upragniony czas lenizmu (nie mylić z leninizmem). Oto kilka zdjęć z naszej tradycyjnej Wyprawy Wielkanocnej:

Tutaj chory Maleństwo próbuje zaczerpnąć nieco życiodajnych sił z drzewa. Efekt był (jest) średni - drzewo stoi, Maleństwo leży.


Na chwilę przed wyjściem do kościoła zauważyliśmy w koszyczku brak kurczaczka. Kot przywdział stosowny kamuflaż i usiłował wepchnąć się do święconki.


W koszyczku w tym roku znalazło się miejsce dla różnych stworków - ten sympatyczny gość to Smok Ambroży we własnej, zielonej osobie!

I na koniec widok święconki z lotu ptaka (konkretnie Błękitnej Norweskiej, piękne upierzenie, prawda?).

A propos Smoka, wiąże się z nim pewna anegdotka - otóż na tym etapie Ambroży nie miał jeszcze przyklejonego na stałe spojrzenia... Kotu zabrakło kleju więc na powyższej fotografii oczy Smoka trzymają się na słowo honoru :) W pewnym jednak momencie, w trakcie sesji zdjęciowej, stracił jedno oko, co Maleństwo skwitował następująco:

- Kot, patrz, oczko odpadło temu smoku!!!